Mamą być
Zanurzam się dziś w siebie i przyglądam się sobie w tożsamości Mamy.
Dzień Mamy to dla mnie czas wdzięczności i radości, ale też refleksji. Myślę dziś, jaką drogę zmian przeszłam i pytam, gdzie dalej idę…
Macierzyństwo okazało się być dla mnie dużym wyzwaniem. Pytałam moją mamę: „dlaczego nie mówiłaś, że to takie trudne?” Sama nie wiem z czego to wynikało, czy ten lukrowany obraz pachnących bobasków i dni wypełnionych śmiechem dziecka okazał się być niepełny… czy może mnie zaskoczyły i przerosły codzienne wyzwania, zmęczenie i rozterki.
Odkąd zostałam mamą, zaczęłam największą pracę nad sobą – to jest rozwój mojego życia. Niczym są awanse i zmiany zawodowe w porównaniu z tym, co dzieje się od lat na poziomie mojego serca i głowy. Moje dzieci pozwoliły mi zobaczyć wiele pochowanych głęboko tematów. One zmotywowały mnie lub wręcz zmusiły do zajęcia się sobą. Nazywam to „naciskaniem przez dzieci naszych czerwonych guzików”, które pokazują i alarmują, że boli. W takich sytuacjach mogę zobaczyć niezabliźnione rany, zaniedbane potrzeby, zignorowane braki… i mogę się tym zająć.
Dlatego tak porusza mnie cytat J. Juula: „Na tym polega owa doskonała wymiana między rodzicami, a dzieckiem, że my dajemy im życie, a w zamian otrzymujemy bodziec, żeby na nowo odzyskać swoje.”… bo dokładnie takie jest moje macierzyństwo.
To nie tylko ja uczę dzieci życia, ale towarzyszę im i uczę się wiele od nich. Dziś z dużą świadomością uczestniczę w tej podróży i słucham moich nauczycieli. Staram się więcej widzieć i rozumieć. I choć czasem jest cholernie trudno się ukorzyć, zatrzymać czy przyjąć coś o sobie, to wiem, że to jest potrzebne i ważne.
Macierzyństwo to moja droga, mój rozwój i im bardziej robię to na oślep i w pośpiechu, tym jest mi trudniej. Ktoś powiedział, że to, jak radzimy sobie z dziećmi zależy od tego, jak radzimy sobie sami ze sobą. Zgadzam się z tym!
Wiem, że popełniłam wiele błędów i „spaprałam” wiele chwil, ale robię co mogę, by być blisko i dawać wsparcie. Dzieci nie potrzebują idealnych rodziców, one chcą byśmy przyjmowali je takimi, jakie są, a to zaczyna się od siebie. Długo mi zeszło zanim nauczyłam się dbać o siebie i o swoje zasoby. Potrafiłam się zacierać i dawać z siebie ponad siły. Dziś już wiem, że nikt ode mnie tego nie oczekuje. Dzieci uczą się patrząc na nas, jak dbać o siebie i stawiać granice. Ponieważ dzieci zrobią tak, jak my robimy, a nie tak, jak my mówimy, to pilnuję, co robię, jak mówię, jak traktuję siebie i innych. A gdy upadam, to biorę za to odpowiedzialność, mówię o tym i przepraszam. Chcę być mamą autentyczną i omylną i na to samo dawać przyzwolenie swoim dzieciom.
Każdego dnia mamy szansę na nowo być dobrym człowiekiem i przewodnikiem dzieci. Życzę sobie i Wam, by ta podróż była przygodą.
A jak jest u Ciebie?
fotografia: pixabay.com