Co zrobić by strach nie został z nami na wiele lat?

Wiele osób mówi o strachu przed czymś lub kimś, np. dentystą, lekarzem czy badaniem, który towarzyszy im odkąd pamiętają. Jest to strach, którego nie da się „logicznie z głowy wyprowadzić”. Jego źródłem są najczęściej pierwsze w życiu doświadczenia z tą osobą lub sytuacją. Mogą to być pojedyńcze lub kilka wydarzeń, których tak mocno doświadczyliśmy, że pozostają żywe przez wiele lat. Mała chwila może się przełożyć na strach, który będzie powracał przy każdej podobnej sytuacji. Czy możemy coś zrobić, by zminimalizować strach i go oswoić? Czy dziecięcy strach ma tylko wielkie oczy, a potem staje się błahostką?

Opowiem Wam pewną prawdziwą historię i choć będzie długa, myślę, że warto dobrnąć do końca.

Zaskakująca wizyta lekarska

Rano przed przedszkolem mama z kilkuletnią córką udała się na wizytę lekarską. Podczas wizyty pani doktor wystawiła skierowanie na badanie krwi, które było konieczne w diagnozie. Ani mama, ani dziecko nie były na to przygotowane. Pani doktor wysłała je, by poszły wykonać od razu badanie w laboratorium, w przychodni i wróciły do niej do gabinetu. Mama powiedziała córce, że muszą pobrać krew, na co ona zareagowała absolutną odmową. Mimo tego miała nadzieję, że uda się ją namówić, zaczęła więc uspokajać ją i zapewniać, że będzie blisko niej przez cały czas. Dziewczynka bardzo się bała i nic jej nie przekonywało, chciała nawet wybiec z przychodni.

W mamie narastało napięcie i czuła bezradność. Ona sama też nie lubiła pobierania krwi, więc to nie było dla niej łatwe. Sprawę dodatkowo utrudniała presja czasu, bo pani doktor czekała na nie w gabinecie. Mama miała duże obawy, że jeśli nie zrobią badania teraz, to dziewczynka nie da się namówić na kolejną wizytę w przychodni. Na pomoc przyszedł tata, który tulił i motywował wciąż nieugiętą córkę.

Po wejściu do gabinetu okazało się, że osobą pobierającą krew jest mężczyzna, co dodatkowo spowodowało wycofanie dziecka. Mała płakała i była przestraszona, a rodzice zniecierpliwieni i bezradni. Pan w gabinecie nie odezwał się ani słowem do dziecka, tylko szykował ‘sprzęt do pobrania’. Trwało to kilka minut, po czym pan oznajmił rodzicom, że muszą podjąć decyzję: pobierają krew albo muszą wyjść z gabinetu. Rodzicom nie spodobało się jego podejście. Po chwili pan dodał, że dziecko wcześniej trzeba przygotować, a nie z zaskoczenia brać na badanie. Mama zgodziła się z nim, bo w głębi duszy czuła, że tak właśnie chciała postąpić. Jednak miała też ochotę powiedzieć panu, że od niego też wiele zależy, że on w żaden sposób nie zachęcił dziewczynki, nawet nie zwracał na nią uwagi, ale jakoś brakło jej odwagi. Choć bała się, że strach dziecka w kolejnych dniach będzie jeszcze większy, podjęła decyzję, że teraz badania nie wykonają.

Poczucie winy

Mama całą winę wzięła na siebie, myśląc, że to ona zna swoje dziecko i powinna była wiedzieć po kilku minutach prób, że nic z tego nie będzie. Oskarżała się też w myślach, że uległa presji pośpiechu w gabinecie. W drodze do przedszkola czuła żal, kiedy patrzyła na smutną i wystraszoną córeczkę.
W głowie kłębiły jej się wyrzuty, że zareagowała według starego schematu, za bardzo naciskała…i wiele innych „oskarżeniowych myśli”. Miała ochotę przeprosić córkę. Czuła, że ją zawiodła.
W drodze porozmawiały chwilę o tym, co córka czuła, kiedy ją tak zaskoczyli i czego najbardziej się bała. Mama okazała jej zrozumienie i powiedziała, że musiało to być dla niej trudne. Potem wyściskała małą na pożegnanie w przedszkolu i życzyła dobrego dnia.
Przy odbiorze dziecka z przedszkola mama zobaczyła, że mała narysowała scenę pobierania krwi. Ukłuło ją to w serce i zrozumiała, że ona przeżywała to w ciągu dnia.

Córka wiedziała, że to badanie muszą w końcu wykonać, zaproponowała więc, że pojadą tam za kilka dni. Postanowiła wziąć ze sobą zestaw ulubionych przytulanek. Przypomniała mamie, że powinni ją wcześniej przygotować. Zaznaczyła też, że chciałaby pójść do miłej pani, a nie do tego pana, bo bała się przez niego jeszcze bardziej. Mama obiecała, że znajdzie inne laboratorium. Przez kilka kolejnych dni córka ciągle wracała do tematu i mówiła, że jeszcze nie jest gotowa. Tego właśnie obawiała się mama. W końcu wieczorem umówiły się, że zrobią to w piątek, żeby mieć to za sobą i nie myśleć o tym cały weekend.

Dzień badania

Mama zadbała o wszystko, co dziewczynka wskazywała jako ważne. Były razem, a z nimi tata, w ręce dziecka ukochany piesek, w torebce szum suszarki włączony na telefonie, a w samochodzie czekała kanapka z czekoladą i mleko w termosie. Niestety czas w kolejce się dłużył, a widok dzieci, które były już po pobraniu potęgował strach. W czasie oczekiwania zauważyli małego chłopca, który był potwornie przestraszony. Okazało się, że był po nieudanej próbie pobrania bo krew była zbyt gęsta. Jego mama podawała mu wodę, by po chwili podjąć kolejną próbę pobrania. W tym czasie kilka osób z kolejki dopowiadało swoje komentarze do tej sytuacji i dawało „złote rady”. Wszystkie komunikaty kierowane do chłopca brzmiały jak typowe „zastraszacze”, by jak najszybciej zrobił to, co trzeba. „Motywowany” był tym, że będzie tak siedział do końca dnia, dopóki tego nie wypije. Być może mieli oni dobre intencje, jednak efekt był taki, że chłopiec był coraz bardziej przerażony. Choć bardzo się starał, nie potrafił wypić na siłę dwóch kubków wody. Sprawiał wrażenie, że zaraz zwymiotuje.

Przyszła kolej na małą dziewczynkę. Niestety kolejny raz rzuciła się do ucieczki. Rodzice uspokajali ją i wyciszali, motywowali i tłumaczyli. Pani pielęgniarka podniesionym głosem zaczęła komentować, że nie ma czasu na takie zachowanie, bo w kolejce czeka wiele osób. Nie podjęła nawet próby zachęcenia dziecka. Chciała na siłę wyciągnąć jej rękę i pobrać krew. Mama stanowczo zaprotestowała i oznajmiła, że na siłę nie można tego zrobić. Poprosiła o chwilę czasu. Pielęgniarka była mocno zdenerwowana. W tym czasie druga, ze stanowiska obok próbowała dziewczynkę zachęcić. Okazało się, że dziecko pomimo wielokrotnego tłumaczenia, jak badanie będzie wyglądać, wyobrażało sobie, że pani długą igłę w całości wbije w jej palec. Skąd taki pomysł? Nie wiadomo… ,ale tak to sobie zobrazowała.

Widząc zniecierpliwienie pierwszej pielęgniarki mama zaproponowała, że przejdą do pani obok, która wydawała się być sympatyczna i spokojna. Następnie poprosiła ją, żeby pokazała córce co będzie robić i jak wygląda to urządzenie do ukłucia palca. Córka się zaciekawiła i nie dowierzała, że to nie będzie długa igła, którą sobie wyobrażała. Po chwili ona sama wyciągnęła dłoń i pozwoliła sobie pobrać krew. Po wszystkim mała była bardzo dumna z siebie i zaskoczona, że prawie wcale nie bolało. Kazała zrobić sobie zdjęcie zaklejonego palca i wysłać bratu, żeby zobaczył, że dała radę. Tak szczęśliwie skończyła się ta historia.

Po co o tym piszę…?


Z tej sytuacji można wyciągnąć wiele wniosków i dużo nauki. Chciałabym byśmy powstrzymali się od oceny zachowania rodziców i wszystkich wspomnianych osób, a jedynie na tej podstawie zwrócili uwagę na kilka spraw.

W sytuacjach, które są trudne dla każdego ( bo za taką można uznać badania, czy pobieranie krwi) nie ma idealnych rozwiązań, nawet trudno jest zachowywać się tak, jak byśmy chcieli. Jeśli jednak będziemy zwiększać swoją świadomość jako rodzicie, wiedzieć czego chcemy, co dla nas ważne, wtedy każdy kolejna sytuacja może nas do tego przybliżyć, by postąpić zgodnie ze sobą i potrzebą dziecka. Możemy próbować działać świadomie i spokojnie. Warto też mieć na uwadze, że szybki efekt nie jest wart tego, jakie trzeba ponieść konsekwencje. Wykonanie badania na siłę najprawdopodobniej spowoduje lęk u dziecka na wiele lat lub całe życie. Zaburzy to również relację rodzica z dzieckiem, bo nadszarpnie jego zaufanie.

Myślę, że w tej historii nikt nie miał zamiaru skrzywdzić dzieci, jednak to, co one czuły zostało potraktowane zbyt pobłażliwie. Dorośli często sami nie wiedzą jak się zachować, działają pod presją i wtedy tracą z oczu dziecko. Pośpiech nie jest dobrym doradcą. Dobrze by było, gdyby osoby przeprowadzające badania poświęciły chwilę uwagi na oswojenie dziecka z tą sytuacją i okazały mu empatię. Od ich podejścia zależy bardzo wiele.

Jak możemy wspierać dziecko, które się boi?


Przedstawię kilka pomysłów, które mogą być pomocne w takich sytuacjach. Pokażę jak my, dorośli możemy towarzyszyć dzieciom, by być dla nich wsparciem. Proponuję, by:

  • Zastanowić się i zaplanować, jak chcemy zachować się w takiej sytuacji, by być blisko siebie i dziecka. Warto przemyśleć czy bierzemy pod uwagę, że może się nie udać w tym dniu i trzeba będzie ponowić próbę. Można przyjąć różne alternatywy tego, co może się wydarzyć i mieć na nie otwartość.
  • Nie ulegać presji otoczenia, tzn. nie pozwolić się pospieszać, zmuszać i moralizować. Dać dziecku tyle czasu, ile potrzebuje.
  • Stać za swoim dzieckiem, czyli posłuchać, czego ono potrzebuje w tej sytuacji, a nie umniejszać czy negować tego, co mówi.
  • Uznać strach dziecka. Niestety nie da się zmniejszyć strachu przez mówienie, że nie ma się czego bać.
    Zdecydowanie bardziej pomaga akceptacja tego uczucia, tzn. widzę, że się boisz…, wiem, że to dla ciebie trudne, nieprzyjemne…, jestem przy tobie…
  • Nie kłamać, mówiąc, że nie będzie bolało, kiedy wiemy, że może być to bolesny zabieg czy badanie. Lepiej szczerze uprzedzić, co dziecko może poczuć lub opisać, jakie to uczucie (można do czegoś znanego porównać, np. ugryzienie komara) i ile to potrwa.
  • Nie zastraszać dziecka dodatkowymi konsekwencjami.( Chłopiec z powyższej historii tak bardzo się starał, był naprawdę dzielny, a mimo to był straszony, bo robił to zbyt wolno).
  • Być czułym dla siebie. Dostrzec, że to może być trudne też dla rodzica.
  • Zachować spokój.
  • Nie oceniać i nie komentować innych rodziców, którzy tak, jak potrafią próbują sobie poradzić z tą sytuacją.
  • Zaproponować pokazanie dziecku co i jak osoba badająca będzie robić. To może dać poczucie przewidywalności i zmniejszyć strach przed nieznanym.
  • Potraktować to, co czuje dziecko poważnie, niezależnie od tego, czy to dla nas sensowne czy uzasadnione.
  • Pamiętać, że zrobienie czegoś takiego na siłę wyrządzi znacznie więcej szkody niż korzyści i najprawdopodobniej utrwali strach na wiele lat.
  • Być po stronie dziecka, ono w takich sytuacjach najbardziej ufa nam.

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shopping Cart
Przewiń do góry