Zdarza Ci się wpadać w taki młyn spraw, że kręci Ci się w głowie albo robi się niedobrze? Znam ludzi, którzy całe życie spędzają na karuzeli spraw
i obowiązków. To jest jak historia, która wciąż zatacza koło lub zabawa w gonienie króliczka. Czy można się z tego wyrwać? Może przywykliśmy do funkcjonowania w chaosie. Pytanie jak się z tym czujemy?
Karuzela życia
Nie znoszę tego stanu, kiedy wokół mnie jest przytłaczający chaos. To czas, gdy mam zbyt wiele spraw na głowie, jedna ściga się z drugą o miejsce w hierarchii ważności i żadna nie chce ustąpić. To wtedy ciągle coś się wydarza, przychodzą nowe informacje i wyzwania, wciąż pojawiają się nowe tematy niecierpiące zwłoki. Wiele pootwieranych spraw daje mi poczucie, że nie wyrabiam, że nic nie posuwa się do przodu, a przed sobą widzę stos spraw tych ważnych i jeszcze tych tzw. „na wczoraj”… Wielu z nas, starając się na maksa, angażuje wszystkie swoje siły, by wygrzebać się z nadmiaru, a mimo to ma poczucie, że nie daje rady, nie dowozi i coś z nim nie tak. Wtedy dookoła widzimy tylko tych, którzy przecież też tak mają, a radzą sobie „doskonale”.
Często wpadamy w taki młyn bo tak poukładały się okoliczności i nie mamy na to wpływu. Jednak równie często to, jak żyjemy wynika z naszych decyzji, wyborów i tempa, jakie sami sobie narzucamy argumentując ciągłym: „muszę”, „to konieczne, bardzo ważne” lub „nie mam wyboru”, „wszyscy tak mają” czy „nie mam wpływu”… Czasem też oszukujemy się obiecując sobie i innym, że jeszcze tą ostatnią rzecz zrobię i odpocznę, jeszcze tylko jeden ważny projekt i będzie spokojniej. Znasz to?
Jeżeli jest to taki okres, ciężkie dni, tydzień czy nawet miesiąc to człowiek jest w stanie zebrać się i przetrwać, udźwignąć bez większej szkody dla siebie i bliskich. Jest to możliwe pod warunkiem, że takie okresy się zdarzają, a nie stają się normą. Gorzej gdy tydzień zamienia się w miesiąc, a miesiące w lata. Wtedy głowa pęka od nadmiaru i staje się niebezpiecznie.
Zostajesz w karuzeli czy wysiadasz?
Jesteśmy tak stworzeni, że potrzebujemy balansu, równowagi pomiędzy wysiłkiem a odpoczynkiem, zaangażowaniem
a luzem i relaksem. To oznacza, że po jakimś intensywnym czasie powinniśmy wejść w okres odpoczynku, zwolnienia, ograniczenia ilości decyzji do podejmowania, a także ilości bodźców, które do nas docierają.
Kiedyś wydawało mi się, że nie ma na to rady, że są małe dzieci, praca, obowiązki, że wszyscy tak mają więc i ja muszę przetrwać. Dziś wiem, że w dużej mierze to kwestia naszego wyboru jak żyjemy, na ile angażujemy się w pracę, pasję, czy spotkania towarzyskie. To my decydujemy jak spędzamy wolny czas i na jakim poziomie materialnym chcemy żyć. Te decyzje i wybory dobrze byłoby opierać na tym, czego chcemy, do czego dążymy, co jest naszym celem czy marzeniem. Bazując na tym, łatwiej jest ustalić priorytety, a także wybrać rzeczy, z których na chwilę obecną chcemy zrezygnować. Ważne, by podejmować te decyzje i wybory świadomie. Pomaga to w znalezieniu motywacji w dążeniu do celu, ale także pozwala odpuścić to, co niekonieczne.
Jaki ponosisz koszt?
Od kilku lat moim ulubionym stało się pytanie „jakim kosztem?” To bardzo dla mnie ważne zanim się w coś zaangażuje i rzucę w wir pracy, by określić, co dla tej sprawy muszę poświęcić. Chcę świadomie podejmować decyzje, co jestem w stanie stracić lub ograniczyć na rzecz danej aktywności i ocenić czy to warte. Bo przecież wiele rzeczy można zrobić, pytanie tylko czy ja chcę ponieść za to taki koszt.
Aby mieć świadomość tego, co chcemy, co dla nas ważne, pomocnym a może nawet koniecznym będzie byśmy stawiali sobie wspomniane wyżej pytania. Zastanówmy się czy w tempie naszego życia, chaosie potrafimy usłyszeć swoje myśli, pragnienia ukryte w sercu lub dostrzec wołanie naszego zmęczonego ciała?
Ja byłam mistrzynią ignorancji w tym zakresie. Patrząc w tył wiem, że moje ciało wysyłało mi mnóstwo sygnałów, ale ja udawałam, że ich nie słyszę, że to chwilowe. Dopiero kiedy zdrowie zaczęło szwankować mi na wielu poziomach musiałam się zatrzymać, zwolnić i zadbać o siebie. Nawet mnie ta moja niedyspozycja irytowała, bo przywykłam działać na pełnych obrotach. Odczułam mocne zatrzymanie, ograniczenie, jakby ktoś zaciągnął na maksa hamulec ręczny lub na ostro wyłączył komputer. Widocznie tego potrzebowałam, by się opamiętać i nie brnąć w to dalej.
Zatrzymaj się!
Dziś wiem i czuję to mocno, że kiedy zaczyna się zbyt duży chaos wokół mnie, kiedy znów towarzyszy mi nadmiar wszystkiego, staję się poddenerwowana i narasta frustracja. Tracę wtedy cierpliwość i kreatywność. Czuję wtedy ciągłe napięcie i wszystko mnie drażni. – Taki stan mi nie służy. Staram się być na siebie uważna i pytam wtedy o co mi chodzi, co się dzieje. I choć wiem, że czasem trzeba przetrwać trudny okres, to dbam o to, by potem nastąpił reset. W trakcie nasilonej aktywności, czy problematycznego okresu dają sobie empatię, chwile wytchnienia i dbam o małe przyjemności. Staram się też wtedy ograniczać wszystkie aktywności, które mogą zaczekać, które nie są konieczne na tu i teraz.
Chcę mniej!
Świat daje nam dziś mnóstwo możliwości. W samej sieci ciągle coś walczy o naszą uwagę. Trudno jest nam wybrać w tym gąszczu to, co ciekawe, ważne, a te znowu ograniczyć do naszych możliwości czasowych. Przy dzisiejszym nadmiarze informacji, możliwości, opcji do wyboru musimy nauczyć się eliminacji i świadomego wyboru. Odkryłam, że dla mnie czymś, co wprowadzało niezły chaos w głowie i życiu były wszechstronne zainteresowania. Było zbyt wiele rzeczy, które chciałam przeczytać czy zrobić; tematów, które chciałam poznać czy przegadać, a także rzeczy, których chciałam się nauczyć.
Myślałam, że to naturalne, że czytam 3 książki na zmianę w tym samym czasie i mam otwarte 100 kart na telefonie (W pewnym momencie pojawia się uśmiech zamiast cyfry w okienku – to czytelny sygnał 😊) Myślę, że nawet te otwarte karty, zaczęte książki, projekty dają nam poczucie chaosu i powodują, że przytłoczeni ilością możemy uciekać w bezradność. To może powodować ciągłą presję, że coś jeszcze mamy do zrobienia. Trudno wtedy odpocząć, złapać oddech czy zanurkować w myślach.
Mnie uwolniło postanowienie – Chcę mniej!
Zrozumiałam, że nie o to chodzi, by zrobić wszystko, co bym chciała, a tym bardziej w jednym czasie. Jednym ruchem palca zamknęłam wszystkie otwarte do przeczytania na później karty w telefonie i wzięłam głęboki oddech ulgi.
Sam zdecyduj, jak chcesz żyć
Kiedyś przeczytałam, że człowiek wkłada wysiłek w wiele rzeczy, na których efekt trzeba poczekać często wiele lat, to m.in. wychowanie dzieci, samorozwój, edukacja, projekty w pracy czy budowa domu. Wymaga to samozaparcia i umiejętności czekania na efekt – nagrodę odsuniętą w czasie. Dlatego człowiek potrzebuje też wykonywać czynności i angażować się w rzeczy, które mają swój wyraźny początek i koniec. Wtedy możemy cieszyć się efektem, wynikiem, a przez to mieć poczucie sprawstwa, czuć spełnienie i satysfakcję.
Covid spowodował, że cały świat się zatrzymał i pokazał brak naszego wpływu na te ograniczenia. Myślę, że dla wielu osób była to lekcja życia i pomimo całego zła i naszych strat związanych z tą sytuacją można też znaleźć małe korzyści. Mogliśmy zweryfikować, co dla nas ważne, bez czego trudno nam funkcjonować czy czego nam najbardziej brakuje. Mogliśmy też przekonać się, bez czego całkiem nieźle sobie radzimy, a sądziliśmy, że nie przetrwamy, że inaczej się nie da.
Może warto zadbać o swoje życie już dziś i nie czekać aż zapali się czerwona lampka w zakresie zdrowia, relacji czy kondycji psychicznej. Możesz żyć dziś chociaż częściowo tak, jakbyś chciał. Nie musisz całkowicie się poddawać i czekać na lepszy czas, ani też angażować się we wszystko, co wartościowe. Daj sobie prawo do luzu, łatwości, popełniania błędów i nie robienia wszystkiego na 100%. Odpuść czasem! A zobaczysz, że nic się nie stanie.
Trudno udźwignąć czas …
Pisał Jan Twardowski: Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą, ale czy musimy się spieszyć?
To co Pani napisała jest cudownym tu i teraz. Tak nie muszę chcieć wszystkiego, czas na wybór …
Dziękuję